Rozdział
14
<Fran>
Pędziliśmy
do mojego domu. Leon wlókł się za nami powolnie. Chyba nie był
zadowolony, że jego randka z Violą nie wypaliła. My za to
chichrałyśmy się i Viola opowiadała mi o kolejnych parach:
-
Cami i Broduey siedzą w kinie. Fran i Marco zaraz będą parą. Maxi
i Naty.... ciekawe co robią?
-
Pewnie leżą na szpitalnym łóżku i się całują-
zachichotałyśmy.
-
A Violetta i Leon idą ulicą. Leon wygląda jakby chciał mnie
pobić, ponieważ z naszej randki nic nie wyszło- zaczęłyśmy się
śmiać jeszcze bardziej, A Leon gilgotał nas.
-
Dobra. Koniec zabawy- jaki masz plan, o pani?
-
Żadnego. Po prostu ja wiem, że będzie idealnie.
-
Dobra mądralo. Jeśli jesteś tak tego pewna, to ubiór też na
pewno zaplanowałaś, hę?
<Maxi>
Nie
chcieliśmy przestawać. Jednak ktoś zapukał drzwi, więc wypadało
otworzyć. Delikatnie oderwaliśmy się od siebie. Patrzyliśmy sobie
w oczy. Ta długa chwila była dla nas wyjątkowa.
W
końcu wstałem. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Stała tam
Ludmiła! Osoba, która myślała tylko o sobie. Ta która dla
wszystkich była wredna. Uważała się za „Ludmiłę Cyberst@r”.
-
Przepraszam, że przeszkadzam, ale mogłabym porozmawiać z Natalią?
-
Yyyy.... no, no tak, jasne. To ja na chwilę wyjdę tak?- podszedłem
do Naty i pocałowałem ją w rękę- pa słoneczko- wyszeptałem.
Uśmiechnęliśmy się do siebie. Wyszedłem i zostawiłem je same.
<Ludmiła>
Poczułam
się niezręcznie. Czułam, że im przeszkodziłam. Jednak musiałam
tu przyjść.
-
Naty...chciałam...
-
Tak?
-
Prze...prze...prze...przeprosić. Ten wypadek... to nie ja...
zaczęłam
płakać.
-
Nie płacz już Ludmi. Nic takiego się nie stało.
-
Jak to nie? Przecież najpierw nie dawałam Ci spokoju. A później
wypadek...
-
Już dawno Ci wybaczyłam. Nie lubię tego, jasne?
-
Naprawdę?
-
Naprawdę. Jak chcesz możemy się dalej przyjaźnić. Tylko musisz
się zmienić. Tak samo jak ja.
-
Ale oni mnie nie przyjmą. Nienawidzą mnie.
-
My nie skreślamy żadnych ludzi.
-
Nawet mnie?
-
Nawet Ciebie.
-
Dziękuję Naty, dziękuję!
Wszystko
wreszcie się wyjaśniło.
<Marco>
Czekałem
na Fran. Rodzice poszli do kina. Ja miałem ją zabrać do
restauracji. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyglądała
prześlicznie. Dałem jej kwiaty i zaprowadziłem do pokoju. Siadła
na krześle. Przesłuchanie się zaczęło. Zacząłem grać i
śpiewać: Te esperare.
Po
chwili skończyłem.
-
To było cudowne Marco.
-
Dzięki.
-
Tylko pytanie: dlaczego wybrałeś akurat tą piosenkę?
-
Chciałem Ci po prostu zaśpiewać co czuję.
-
Su...super. A tak w ogóle to zdałeś.
-
Świetnie! W takim razie uczcijmy to jakoś: zabieram Cię do
restauracji
madame
.
-
Cudownie.
Gdy
dotarliśmy na miejsce, okazało się, że nasz stolik był zajęty.
Po chwili usłyszałem:
-
Halo! Tutaj kochani!
To
byli moi rodzice. Musieliśmy się do nich dosiąść. Na początku
było OK. Moi rodzice rozmawiali sobie spokojnie z Francescą.
Niestety gdy skończyły się im tematy mój kochany tata zaczął
opowiadać o moim dzieciństwie. Fran prawie płakała ze śmiechu.
Marzyłem o rychłej śmierci. Byłem pewien, że po wesolutkich
historyjkach mojego kochanego papy Francesca ucieknie ode mnie i
znajdzie sobie normalnego chłopaka.
<Maxi>
Dziewczyny
rozmawiały już z 20 minut. Znudziło mi się siedzenie na korytarzu
i czekanie, aż łaskawie skończą rozmowę, więc po prostu
zapukałem i wszedłem do środku. One zaśmiewały się w najlepsze.
-
Mogę wejść?
-
Jasne. Tak naprawdę miałam już wychodzić. Nie chcę Wam
przeszkadzać. Do zobaczenia!- powiedziała blondi i wyszła z sali.
-
O co jej chodziło?
-
Spokojnie Maxi? Wyluzuj trochę. Teraz nawet o przyjaciółki
będziesz zazdrosny?
-
Ale...
-
Spokojnie. Nic mi nie zrobiła. Jest ok.
-
Na pewno?
-
Mmmmm. Ale wiesz co? Będzie jeszcze lepiej, jeśli pójdziesz do
sklepiku na drugim końcu korytarza i kupisz mi żelki.
-
Marzysz tylko o tym królowo?
-
Spełnią się moje marzenia.
-
A więc biegnę-powiedziałem i pobiegłem do sklepiku.
Płacąc
za żelki usłyszałem krzyk. Szybko zapłaciłem i popędziłem do
sali. Na podłodze leżała Naty.
-
Naty! Bardzo Cię boli? Zaraz zawołam lekarzy!
-
Nie Maxi- po jej policzku spłynęła łza- chodzi o to, że nie
boli. Bo nic nie czuję. Nic!
-----------------------------------------------------------------------
Wszyscy
myśleliśmy, że ich historia zakończy się HAPPY ENDEM. Czy na
pewno?
Naty nie będzie chodzić?!
OdpowiedzUsuńNiszczysz mi psychikę :/
Czekam na next ;)
To musi skoczyć się happy endem ;)
Ciekawy rozdział ;)
@Naty Perrdio! Coś mi się rozwala w kompie i nie mogę komentować twoich rozdziałów. Kto wie czemu? Nieważne. Postanowiłam więc napisać komentarz tutaj. Rozdział 49 jest fenomenalny!!!!!!!!! Jak napisałaś w podziękowaniach jestem, kiedy tylko mogę ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że historia skończy się HAPPY ENDEM, że będą żyć razem długo i szczęśliwie i będą mieć wesołą gromadkę dzieci :P
Ja pozdrawiam i życzę weny :*
Cieszę się, że znalazłam tutaj ten komentarz <3
UsuńJak to Natalia nic nie czuję???
OdpowiedzUsuńKto ją prześladuje??
Rodzice Marco :P
Swietny rozdział :)
Czekam na next i pozdrawiam Asia <3
Biedna Naty przepraszam że nie skomentowałam wcześniejszych rozdziałów ale nie bój się czytam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział mam nadzieję że Naty b3dzie chodzić czekam na next
Zapraszamy do mnie http://naxihistory.blogspot.com mam nadzieję że będziesz czytać i skomentujesz :)
Jestem!
OdpowiedzUsuńSpóźniona ale jestem! :)
Współczuję Naty , co się dzieje?
Ja też mam nadzieję, że wszystko się skończy szczęśliwie :)