piątek, 18 kwietnia 2014


Rozdział 14

<Fran>

Pędziliśmy do mojego domu. Leon wlókł się za nami powolnie. Chyba nie był zadowolony, że jego randka z Violą nie wypaliła. My za to chichrałyśmy się i Viola opowiadała mi o kolejnych parach:
- Cami i Broduey siedzą w kinie. Fran i Marco zaraz będą parą. Maxi i Naty.... ciekawe co robią?
- Pewnie leżą na szpitalnym łóżku i się całują- zachichotałyśmy.
- A Violetta i Leon idą ulicą. Leon wygląda jakby chciał mnie pobić, ponieważ z naszej randki nic nie wyszło- zaczęłyśmy się śmiać jeszcze bardziej, A Leon gilgotał nas.
- Dobra. Koniec zabawy- jaki masz plan, o pani?
- Żadnego. Po prostu ja wiem, że będzie idealnie.
- Dobra mądralo. Jeśli jesteś tak tego pewna, to ubiór też na pewno zaplanowałaś, hę?


<Maxi>

Nie chcieliśmy przestawać. Jednak ktoś zapukał drzwi, więc wypadało otworzyć. Delikatnie oderwaliśmy się od siebie. Patrzyliśmy sobie w oczy. Ta długa chwila była dla nas wyjątkowa.
W końcu wstałem. Podszedłem do drzwi i otworzyłem je. Stała tam Ludmiła! Osoba, która myślała tylko o sobie. Ta która dla wszystkich była wredna. Uważała się za „Ludmiłę Cyberst@r”.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mogłabym porozmawiać z Natalią?
- Yyyy.... no, no tak, jasne. To ja na chwilę wyjdę tak?- podszedłem do Naty i pocałowałem ją w rękę- pa słoneczko- wyszeptałem. Uśmiechnęliśmy się do siebie. Wyszedłem i zostawiłem je same.


<Ludmiła>

Poczułam się niezręcznie. Czułam, że im przeszkodziłam. Jednak musiałam tu przyjść.
- Naty...chciałam...
- Tak?
- Prze...prze...prze...przeprosić. Ten wypadek... to nie ja...
zaczęłam płakać.
- Nie płacz już Ludmi. Nic takiego się nie stało.
- Jak to nie? Przecież najpierw nie dawałam Ci spokoju. A później wypadek...
- Już dawno Ci wybaczyłam. Nie lubię tego, jasne?
- Naprawdę?
- Naprawdę. Jak chcesz możemy się dalej przyjaźnić. Tylko musisz się zmienić. Tak samo jak ja.
- Ale oni mnie nie przyjmą. Nienawidzą mnie.
- My nie skreślamy żadnych ludzi.
- Nawet mnie?
- Nawet Ciebie.
- Dziękuję Naty, dziękuję!
Wszystko wreszcie się wyjaśniło.


<Marco>

Czekałem na Fran. Rodzice poszli do kina. Ja miałem ją zabrać do restauracji. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Wyglądała prześlicznie. Dałem jej kwiaty i zaprowadziłem do pokoju. Siadła na krześle. Przesłuchanie się zaczęło. Zacząłem grać i śpiewać: Te esperare.
Po chwili skończyłem.
- To było cudowne Marco.
- Dzięki.
- Tylko pytanie: dlaczego wybrałeś akurat tą piosenkę?
- Chciałem Ci po prostu zaśpiewać co czuję.
- Su...super. A tak w ogóle to zdałeś.
- Świetnie! W takim razie uczcijmy to jakoś: zabieram Cię do restauracji madame .
- Cudownie.
Gdy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że nasz stolik był zajęty. Po chwili usłyszałem:
- Halo! Tutaj kochani!
To byli moi rodzice. Musieliśmy się do nich dosiąść. Na początku było OK. Moi rodzice rozmawiali sobie spokojnie z Francescą. Niestety gdy skończyły się im tematy mój kochany tata zaczął opowiadać o moim dzieciństwie. Fran prawie płakała ze śmiechu. Marzyłem o rychłej śmierci. Byłem pewien, że po wesolutkich historyjkach mojego kochanego papy Francesca ucieknie ode mnie i znajdzie sobie normalnego chłopaka.


<Maxi>

Dziewczyny rozmawiały już z 20 minut. Znudziło mi się siedzenie na korytarzu i czekanie, aż łaskawie skończą rozmowę, więc po prostu zapukałem i wszedłem do środku. One zaśmiewały się w najlepsze.
- Mogę wejść?
- Jasne. Tak naprawdę miałam już wychodzić. Nie chcę Wam przeszkadzać. Do zobaczenia!- powiedziała blondi i wyszła z sali.
- O co jej chodziło?
- Spokojnie Maxi? Wyluzuj trochę. Teraz nawet o przyjaciółki będziesz zazdrosny?
- Ale...
- Spokojnie. Nic mi nie zrobiła. Jest ok.
- Na pewno?
- Mmmmm. Ale wiesz co? Będzie jeszcze lepiej, jeśli pójdziesz do sklepiku na drugim końcu korytarza i kupisz mi żelki.
- Marzysz tylko o tym królowo?
- Spełnią się moje marzenia.
- A więc biegnę-powiedziałem i pobiegłem do sklepiku.
Płacąc za żelki usłyszałem krzyk. Szybko zapłaciłem i popędziłem do sali. Na podłodze leżała Naty.
- Naty! Bardzo Cię boli? Zaraz zawołam lekarzy!
- Nie Maxi- po jej policzku spłynęła łza- chodzi o to, że nie boli. Bo nic nie czuję. Nic!
-----------------------------------------------------------------------

Wszyscy myśleliśmy, że ich historia zakończy się HAPPY ENDEM. Czy na pewno?


6 komentarzy:

  1. Naty nie będzie chodzić?!
    Niszczysz mi psychikę :/
    Czekam na next ;)
    To musi skoczyć się happy endem ;)
    Ciekawy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. @Naty Perrdio! Coś mi się rozwala w kompie i nie mogę komentować twoich rozdziałów. Kto wie czemu? Nieważne. Postanowiłam więc napisać komentarz tutaj. Rozdział 49 jest fenomenalny!!!!!!!!! Jak napisałaś w podziękowaniach jestem, kiedy tylko mogę ;)
    Mam nadzieję, że historia skończy się HAPPY ENDEM, że będą żyć razem długo i szczęśliwie i będą mieć wesołą gromadkę dzieci :P
    Ja pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znalazłam tutaj ten komentarz <3

      Usuń
  3. Jak to Natalia nic nie czuję???
    Kto ją prześladuje??
    Rodzice Marco :P
    Swietny rozdział :)
    Czekam na next i pozdrawiam Asia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Naty przepraszam że nie skomentowałam wcześniejszych rozdziałów ale nie bój się czytam :)
    Świetny rozdział mam nadzieję że Naty b3dzie chodzić czekam na next
    Zapraszamy do mnie http://naxihistory.blogspot.com mam nadzieję że będziesz czytać i skomentujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Spóźniona ale jestem! :)
    Współczuję Naty , co się dzieje?
    Ja też mam nadzieję, że wszystko się skończy szczęśliwie :)

    OdpowiedzUsuń