środa, 23 kwietnia 2014


Rozdział 15


<Maxi>

-Jak to nic?
- Nic.
- Ale... lekarze... ty miałaś wyzdrowieć!
Wołam. Krzyczę. Błagam o pomoc. Lekarze wpadają do sali. Szybko opowiadam co zaszło. Sadzają Naty na wózek. Nie pozwalają mi iść.
- Maxi! Chodź ze mną! Proszę, nie zostawiaj mnie!
- Bardzo bym chciał, ale nie mogę!
- To przyjdź rano! Poczekam na Ciebie, obiecuję!
- Oczywiście, że przyjdę!
Odjechała. Odjechała! Na wózku. Wychodzę ze szpitala. Oczy zachodzą mi łzami. Przypominam sobie całą historię: na początku płakałem. Tylko. Później cieszyłem się. Jak nigdy dotąd. A teraz znów płaczę. Tylko, że teraz jest to jeszcze większy ból niż poprzedni.
Chodzę tak i rozmyślam nad tym 4 godziny. Zatrzymuję się przy jakimś drzewie w parku. Ja nie mam kluczy, a nikogo nie ma w domu. Zresztą całe Buenos Aires pogrążyło się w śnie. Więc ja też: kładę się na ziemi i zasypiam.
Budzi mnie czyjś głos. Damski głos:
- Co z nią zrobimy?
- Nie wiem. Nieźle się trzyma od pobicia.
- Słyszałam. Jest w szpitalu. Tak w ogóle po co wrzuciłeś jej chłopakowi liścik? Tak to by jej nie znalazł!
- To ty mi to kazałaś zrobić!
- Może i tak... zresztą nieważne. Ma wielkie szczęście. Jej chłoptaś znalazł ją na czas.
- Tak. Nawet nie wiem jakie szanse miała na przeżycie. Była strasznie pobita!
- Postarałeś się!
- Dla Ciebie wszystko gwiazdeczko. Pożałuje, że mnie nie doceniła.
- Dobra. Skończmy i chodźmy stąd. Niedługo ludzie zaczną wychodzić z domów, a jak ktoś znajomy nas zobaczy, to będziemy mieli wielkie kłopoty.
- Masz rację. Dobra, spadamy stąd.
Odeszli, a ja nie wierzyłem w to co usłyszałem. To były „te osoby”. To oni pobili Naty.


Tylko nienormalny nie zerwałby się teraz na równe nogi i nie pobiegłby do szpitala.Jak się okazuje, jestem całkiem normalny,
bo właśnie to zrobiłem. Wbiegając wpadłem na kogoś.
- Uważaj jak chodzisz!- krzyknął.
- Sorry- odpowiedziałem i pobiegłem na górę.
Okazało się jednak, że Natalia spała, więc kupienie herbaty (zwłaszcza po zimnej nocy w parku) nie było złym pomysłem. Jednak gdy wypiłem herbatę, musiałem skorzystać ze szpitalnej toalety. Wracając, podszedłem do drzwi sali mojej dziewczyny. Przyłożyłem ucho i usłyszałem głos:
- Wreszcie się obudziłaś misiaczku! Nie chciało mi się już dłużej czekać.
- Co ty tu robisz? Kto Cie tu wpuścił? Zabierzcie go stąd, ratunku!

<Marco>

Wracaliśmy w milczeniu. Odezwałem się pierwszy:
- Przepraszam.
- Ale za co?
- Za rodziców. Wiesz te głupie historie...
- No co ty? Jeszcze nigdy się tak dobrze nie bawiłam! To był super wieczór!
- Ze względu na rodziców?
- Też. Ale myślę, że najważniejsze było to, że ty...
- Że ja?
- Byłeś tam- szepnęła.
Stanęliśmy przed jej domem.
- Czyli trochę Ci się jednak podobam?- powiedziałem równie cicho.
Zbliżamy się. Dzieli nas może 1 centymetr. Niestety zawsze coś musi przeszkodzić.
- Excuse me? Nie chcę przeszkadzać, ale Fran musi wracać do domu.
To kuzynka Fran. Odrywamy się, więc się od siebie. Ja mówię tylko „Do zobaczenia” i znikam w ciemności.


<Fran>


Gotuję się w środku. Czuję się jakby głowa miała mi zaraz wybuchnąć.
- Czemu to zrobiłaś ty małolato? Wiem, że rodziców nie ma w domu kłamczucho.
- Myślisz, że będę dla Ciebie miła? Nie chciałaś mi pożyczyć swojego lakieru!
- Dziewczyno, ty masz 9 lat. Zresztą Twoja mama nie zgodziłaby się na czerwony lakier.
- W takim razie... pomaluj mi na różowo!
- Różowy... ok. Ale obiecaj, że następnym razem nie popsujesz mojej randki, jasne?
- Ha! A więc to jednak była randka! Wiedziałam!
- Powiedziałam randka? To znaczy: impreza, taka mała impreza u Marco...
- Teraz to ty zachowujesz się jak kłamczucha!
Ta młoda dziewczynka miała rację: dla mnie to było coś więcej niż zwykłe spotkanie. To była RANDKA!!!


<Maxi>

-Nie wrzeszcz tak. Mam przy sobie żyletkę i nie zawaham się jej użyć, jasne?
- I co mi zrobisz? Zabijesz mnie nią? Poderżniesz gardło?
- Nie... ale mogę zrobić o tak.
- Nie rób! To krew! Bo...
- Boli? Przecież podobno masz paraliż. Nie kłam, że boli, bo nic nie czujesz idiotko!
Szloch.
Dobijam się do drzwi. Nic nie daje. Są zamknięte na klucz.
- Oj ktoś się dobija. Wiesz co? To ja się będę zwijał. O i przy okazji na pamiątkę!
Krzyk.

Akurat w tym momencie udaje mi się wyważyć drzwi. Natalia... ona...
---------------------------------------------------------------------------------
Jak myślicie? Kto może być sprawcą wypadku Naty? 
Kim jest chłopak tnący Natalię?
Odpowiedzi na pytania do rozdziału szukaj w kolejnych rozdziałach, ukażą się (mam nadzieję) niedługo!



I jak myślicie? Kto jest na tych zdjęciach?
(źródło zdjęć: blog "Violetta 2 Polska")

4 komentarze:

  1. Boski rozdział
    Biedna Naty
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twojego bloga <3
    Pierwszy to Maxi, a druga to Naty ?
    Wpadnij do mnie http://naxi-i.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)
    Dopiero odkryłam tego bloga, będę tu wpadać :*
    Zapraszam do mnie: el-camino-hacia-el-amor.blogspot.com
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń