Rozdział
7
<Maxi>
Co
ty wyrabiasz Maxi? Jak możesz mnie tak zdradzać!
Domyślcie
się, kogo to był głos. Gdy ją usłyszałem wstałem i wściekły
krzyknąłem na nią:
-
Możesz się wreszcie ode mnie odczepić! Mam Ciebie serdecznie dość!
Przestań mnie prześladować!
-
Ja tylko Ci współczuję Maxi. Ta okropna ofiara nie powinna mieć z
Tobą nic wspólnego.
<Naty>
Nagle
coś we mnie pękło. Nie dość, że Andrea mnie denerwowała to
jeszcze zrobiło mi się żal Maxiego. Musiał znosić ją prawie
codziennie. Wstałam i powiedziałam:
-Posłuchaj
mnie...
-
Nie będę słuchać nikogo! A zwłaszcza Ciebie!
-
Nie mam zamiaru Ci prawić kazań. Chodzi mi po prostu o to, że
jeśli jakiś chłopak nie jest Tobą zainteresowany to lepiej sobie
odpuść.
-
O co Ci chodzi? Przecież Maxi mnie kocha!
-
Nie! Nie kocham Cię!- krzyknął Maxi.
-
Ale czemu? Może zakochałeś się w kimś innym,co?
-
Tak! Zakochałem się w kimś innym, więc zostaw mnie w spokoju.
-
Ale...
-
Nie! Maxi, Andrea błagam Was, przestańcie!- krzyknęłam.
Słuchaj
Andrea. Jesteś wspaniałą dziewczyną. Na razie w miłości Ci nie
wychodzi, ale na pewno znajdziesz osobę, która Cię pokocha. Zaufaj
mi.
I
wtedy zrobiła coś czego nie przypuszczałam, że zrobi. Przytuliła
mnie i powiedziała:
-
Dziękuję Natalia.
***
<Fran>
My
w tym czasie czailiśmy się pod drzwiami pokoju Leona. Słyszeliśmy
każde słowo. Nic nie wyszło z planu Violi. Kiedy myśleliśmy, że
już nawaliliśmy koncertowo nagle drzwi się otworzyły i wyszła
zza nich Andrea. Podała Leonowi klucz do jego pokoju i pilota do
wieży. Powiedziała:
-
Weź to. Będzie ciekawiej.
Usiadła
obok nas. My wlepiliśmy w nią oczy jakby była ufoludem. Leon
ocknął się pierwszy. Zakluczył drzwi.
<Maxi>
Po
wyjściu Andrei zapanowała niezręczna cisza. Zacząłem rozmowę:
-
Dzięki Naty.
-
Nie ma za co. Taka przyjacielska przysługa.
-
Wiesz co? Może zejdziemy na dół i potańczymy. To znaczy... ja i
ty.... no wiesz- zaczerwieniłem się jak małe dziecko.
-
Jasne- powiedziała Naty, chwytając za klamkę.
-
Nie da się otworzyć.
-
Czekaj ja spróbuję- dodałem i pociągnąłem za klamkę.
Nic.
A może jednak nie? Nagle z wieży stereo zaczęła lecieć wolna
muzyka. Naty popatrzyła w ziemię. Dobra. Czas, żeby zachować się
jak mężczyzna. Podchodzę.
-
Naty?
-
Tak?
-
Za... za.... zatańczysz ze mną?
-
Mmmm.
Tańczyliśmy
w wolny rytm muzyki. Rozmawiałem z Naty. I w końcu udało mi się
zapytać:
-
Słuchaj Nananaty... Chciałem się spytać czy nie poszłabyś ze
mną... do kina? Niedługo. Oczywiście, jeśli chcesz.
-
No.... dobra. Tak- i ślicznie się do mnie uśmiechnęła.
------------------------------------------------------------------------
Jak widzicie jest nowy. Trochę się natrudziłam, ale dla Was wszystko :*
Bardzo fajne rozdziały.
OdpowiedzUsuńBedę tu zaglądać.
Mam nadzieje, że weźniesz udział w moim konkursie.
Wyłącz weryfikacje obrazkową.
Pozdrawiam.
Tyna : **
Świetny :3
OdpowiedzUsuńNaxi idzie na randkę <3
Podoba mi się ;)
OdpowiedzUsuńNaty i Maxi idą na randkę tralalalala... bardzo się ciesze :)
Dodam twojego bloga do opowiadań , które czytam :)
No i kolejny blog o tej cudownej parze jaką jest Naxi , którą kocham <33333
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się w jaki w sposób opisujesz ich historie nie przeczytałam wszystkeigo dokładnie tylko wyryfkami bo niestety egzamin jutro :'( no cóż.
Randka Naxi zapewne będzie magiczna jak wszystko związane z nimi <33333333
Zapraszam do siebie :http://nie-wierz-w-przypadki.blogspot.com/
Mam nadzieje , że wpadniesz i skomentujesz i oczywiście życze weny !!!!
Czekam na next :)