wtorek, 15 kwietnia 2014


Rozdział 12

<Narrator>

Pielęgniarz, gdy słyszy tą wiadomość powiedzianą mu, odruchowo powiedział:
- Jak to?
- Czemu podsłuchujesz? Nie mówiłem o pannie Natalii. Ona po jakimś czasie wróci do zdrowia. Chodziło o inną pacjentkę- powiedział złowrogo chirurg i zamknął mu drzwi przed nosem, jednak po chwili znów otworzył drzwi i dodał, żeby powiedział to „temu” młodzieńcowi. Chłopak popatrzył na młodego Ponte. Rozmawiał o czymś z ciemnowłosą dziewczyną. Bardzo gestykulował i widać było w jego oczach nie tylko łzy, ale i wściekłość. Nie chciał, żeby się smucił. Zaczął iść w jego stronę szybkim krokiem.
- Maximilliano Ponte?
- Tak, to ja.
- Mamy dobre wiadomości. Nie trzeba się już o nic martwić. Twoja dziewczyna wróci do zdrowia.
Reakcja była po prostu niesamowita. Zaczął wszystkich całować po policzkach i przytulać. Poprosił o wolne łóżko, po czym pożegnał się z Fran i nieznajomym chłopakiem, a później zniknął. Chciał przygotować się do snu.

<Fran>

Wracałam do domu. Marco zaproponował, że mnie odprowadzi. Zgodziłam się. Był bardzo miłym chłopakiem. Zresztą gdy dowiedziałam się, że moja przyjaciółka wyjdzie z tego wypadku, chumor znacznie mi się poprawił. Gadaliśmy o różnych przyziemnych sprawach. Przy okazji spytałam Marco, czy zdaje do Studio. Mówił, że bardzo by chciał, ale nie wie, czy jest wystarczająco dobry. W końcu, nawet nie zauważając, zgodziłam się na zaproszenie do jego domu. Miałam go przesłuchać. Gdy wchodziłam do ogrodu, dodał:
- Mam nadzieję, że się nie pogniewasz jeśli uznam, że to randka?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ Marco zniknął mi z oczu.

<Maxi>

Obudziły mnie promienie porannego słońca. Otworzyłem oczy. To nie był mój pokój. Ach! No tak! Szpital! Naty! Ona będzie chodzić! Siadam na łóżku. Niedaleko mojego łóżka stoi jakieś inne. Osoba śpiąca na nim jest podłączona do tysiąca rurek i kabelków. To przecież Natalia! Niestety śpi. A ja muszę się zbierać do Studia. Ubieram się pośpiesznie i wychodzę ze szpitala. Kierując się do Studia, uświadamiam sobie, że już czas, żeby wszystkim powiedzieć prawdę. O wypadku. I o Naty. I o tym, że wróci do zdrowia. Wchodzę do Studia i kieruję się do pokoju nauczycielskiego. Powiadomię Pablo i ogłoszę to w auli. Gdy wchodzę, akurat Beto wychodzi z pokoju nauczycielskiego z psem na smyczy. Pablo karze mu jak najszybciej go wyprowadzić. Chichoczę pod nosem.
- Dzień dobry Maxi- słyszę znany mi głos.
- Cześć Pablo.
- Co Cię tu sprowadza? Jeśli chodzi o psa, to po prostu Beto ubzdurał sobie, że musimy mieć maskotkę.
- Nie nie chodzi o Beto. Chodzi mi o....
W ten właśnie sposób opowiadam całą historię. Na twarzy nauczyciela malują się wszelki możliwe uczucia. Gdy kończę, daje tylko krótkie polecenie, żebym wstał i skierował się do auli. Tam w końcu wszyscy dowiadują się o tym. Koniec historii. To jest właśnie klucz. Kończę, a Ludmiła wybucha płaczem. Zaczyna:
- Biedna Natalia. Czemu ktoś jej to zrobił? Ona była taka dzielna, a ja zawsze byłam dla niej taka wredna. Muszę ją przeprosić. Zresztą Was też przepraszam!- krzyczy i wybiega z sali.
Wszyscy patrzą po sobie. O co jej chodziło? Czy to ona spowodowała wypadek Naty? Wybiegł za nią Fede. Ale czemu? Czy coś łączy go z tą bezczelną już od samego początku blondynką? Nie wiedział. Oczywiście zaczęła się masa pytań: co u Naty, jak przebiegła operacja, kto był sprawcą wypadku. Odpowiedź: nie wiem. Każdy chciał biec odwiedźić Natalię, ale Pablo zabronił. Wiedział, że to nie będzie zbyt dobry pomysł. Na razie ja tylko szedłem odwiedzić Natalię.

<Naty>

Czuję się bardzo dziwnie. Otwieram oczy. Nade mną stoją moi rodzice i moja siostra. W ich oczach nagle pojawia się wielka radość. Zaczynają coś gadać o jakiejś operacji, o tym jak się cieszą. Kompletnie nie wiem o co chodzi. Po chwili wchodzi jakiś młody lekarz i gadają o wypadku. Co? Ach jasne! Zaczyna mi świtać. Uderzenie, operacja, Maxi... gdzie on jest? Niech on tu przyjdzie ja go potrzebuję!
- Niech Maxi tu przyjdzie! Chodź tutaj! Nie zostawiaj mnie! Proszę!
Patrzą się na mnie jak na jakąś opętaną. Nie rozumiem dlaczego. Przecież ja za nim tęsknie. Ja go kocham.
- Chodź tu wariacie! Proszę przyjdź. Mnie boli!!!!!
- Już jestem Natalia. Już jestem. Tylko nie krzycz.
Łapie mnie za rękę.
- Cześć. Co u Ciebie?
- Ja też mogę się o to spytać.
- No u mnie jest OK. Tylko strasznie za Tobą tęskniłam.
- No. Ja też. Bardzo, bardzo.
- To przejdzie?- spytał lekarza.
- Za kilka minut.
- Maxi?
- Tak?
- A ja... ja będę tańczyć?
- Właśnie to chciałem Ci powiedzieć. Natalia, moja dziewczyna zatańczy jeszcze nie raz. Mam nadzieję, że gdy w końcu wstaniesz, to pierwszy raz zatańczysz ze mną. Jeśli nie, będę zazdrosny- powiedział z uśmiechem na twarzy.

Rzuciłam się na Maxiego i pocałowałam w usta. Moja rodzina patrzyła na to z lekkim rozbawieniem. A ja byłam tak szczęśliwa jak nigdy dotąd. Była dla mnie nadzieja. Nadzieja na lepsze jutro.
-------------------------------------------------------------------------------
Jak myślicie? Czy na pewno będzie tak dobrze? Sama muszę się nad tym zastanowić....

3 komentarze: