wtorek, 6 maja 2014


Rozdział 16

<Maxi>


Krew. Dużo krwi. Na nogach lała się wręcz strumieniami. Chłopak, który tu przed chwilą stał nie sczędził sobie cięć. Na twarzy tylko jedno. TYLKO? Mogłoby ich nie być wcale, gdybym ja, wesoły debil, nie stał pod drzwiami i nie słuchał ich rozmowy jak żałosnej telenoweli! Zresztą nieważne. Nie było teraz czasu na rozmyślanie o mojej głupocie.
- Już wołam lekarzy kochanie, tak? Zaraz tu przyjdą.
Zero reakcji. Odwracam się. Jest nieprzytomna. Wychodzę na korytarz. Omijam powalone drzwi i proszę jakąś kobietę siedzącą na korytarzu, aby zawołała lekarzy. Ja sam czekałem przy niej dzielnie. Przyjrzałem się jej uważnie. Na nogach dużo draśnięć. Niektóre dłuższe, inne krótsze. Jednak mam czasu na przyglądanie się jej. Wbiegają lekarze i zabierają ją do zabiegowego. Ja oczywiście odprawiam mój codzienny rytuał siadam i pochlipuję. Nagle słyszę dziewczęcy głos:
- Co się znowu stało Maxi?


<Camila>

Siedzę z Francescą w moim pokoju. Omawiamy jej randkę z Marco.
- Jejciu Cami! Było tak cudownie! Gdyby nie moja mała samolubna kuzynka byśmy...- przerywa w pół słowa.
- Wiem co chcesz powiedzieć! Byście się pocałowali!!!
Zaczynamy piszczeć, a po chwili wybuchamy śmiechem.
- Mam nadzięję, że się Wam uda Fran.
- A myślisz, że ja nie mam takiej nadziei?
Nagle ktoś puka do drzwi mojego pokoju.
- Proszę!
Wbiega zapłakana Violetta. Na twarzy jest cała czerwona. Łzy płyną tak, że bluzka Violetty jest cała mokra. A sama Viola...
Ma podkrążone oczy i naprawdę nie wygląda najlepiej. Jednak to nie wygląd jest teraz ważny.
-Co się stało Violu?!- krzyczymy równocześnie z Fran. Dziewczyna dławi się łzami.
-Bo... on...


<Maxi>


Przede mną stoi wysoka blondynka w różowym dresie.
-Co się stało Maxi?
- Nieważne.
- Naprawdę jak komuś powiesz, będzie Ci lepiej.
- Już nigdy nie będzie lepiej.
- Jeśli będziesz krył to w sobie, to zapewniam Cię, nie będzie lepiej. Naprawdę powiedz mi, zrobi Ci się lżej.
Kompletnie mnie zatkało. Nie wyobrażałem sobie, żeby ta dziewczyna miała w sobie chodź trochę serca. Zazwyczaj była po prostu wredną żmiją i nie potrafiła być miła dla nikogo. Co się jej stało? Kto ją tak odmienił?
- Ja....- chciałem zacząć, ale po prostu nie wiedziałem jak.
Jednak nawet nie miałem okazji, bo do pokoju wbiegli rodzice Natalii.
- Cześć Maxi, hej Ludmiło. Wiecie gdzie jest gabinet głównego lekarza tego rozdziału?
- Taaaak. Już państwa zaprowadzimy- powiedziała Ludmiła, bo ja nie byłem w stanie wydusić z siebie nawet słowa.
Skierowaliśmy się długim korytarzem do gabinetu lekarza. Rodzice Naty weszli, a my stanęliśmy pod drzwiami i zaczęliśmy słuchać.
- Oczekiwałem państwa. Mam informacje o państwa córce. Natalia przeżyje. Niestety to jedyna dobra wiadomość.
- A jakie są złe?- spytał drżącym głosem ojciec Naty.
- Dziewczyna ma paraliż od pasa w dół. Nic nie da się zrobić. Niestety, ona nie będzie chodzić. Będzie potrzebny wózek inwalidzki.
- Rozumiemy... a... a kiedy ona wyjdzie?
- 2,3 dni.

***

- Wiesz co Ludmiła? Ja... ja chyba pójdę się przejść. Idziesz ze mną?
- Ok. I tak miałam już wracać.
Wyszliśmy z budynku. Jakimś cudem przyjąłem tą wiadomość całkiem spokojnie. Czułem jednak, że jestem cały czerwony. Moje pięści zaciskały się same. Z nienawiści? A może ze strachu? Może po prostu bałem się, że Natalia nie będzie ze mną szczęśliwa. Wyobraziłem sobie:
Idę z rodziną po parku. Wszyscy jesteśmy zadowoleni. W jednej ręce prowadzę wózek z dzieckiem, a w drugiej z moją żoną i...”
Nie mogę tak brnąć przez myśli. To zbyt trudne.


<Camila>


-Violu, co się stało kochana?- próbowałyśmy wyciągnąć z niej jakiekolwiek wiadomości. Gdy w końcu się uspokoiła, zaczęła powoli mówić. Jej głos był drżący.
- Mój tata... jest... chory... bardzo, bardzo chory. Dziewczyny... to rak...nowotwór...
- Jak to?
- Tatę przez ostatnie tygodnie bardzo bolała ręka. Bolała.... i bolała. Poszedł do lekarza i.... wyżera go... od środka.
Nagle zbladła. Podałam jej szklankę wody stojącą na moim biurku. Zaczęła mówić:
- Jeśli mi go zabraknie to... to nie będę miała nikogo. NIKOGO!!! Wyobrażacie sobie? Będę chciała go przytulić. Nie ma go! Dać buziaka, nie ma! Co ja zrobię, no co?!

Zaczęła płakać. My popatrzyłyśmy się na siebie bezradnie. Nie wiedziałyśmy co zrobić.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was bardzo za to, że nie dodaję rozdziałów, ale nauczyciele chcą nas zabić pracą. Zresztą wena mi szwankuje. Jak widzicie w tym rozdziale u bohaterów nie dzieje się najlepiej. Jak myślicie, poprawi się czy nie? Akcja się rozwija... zapraszam do czytania i komentowania. Kocham Was i pozdrawiam :)


4 komentarze:

  1. Biedna Naty :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Naty i Viola
    Rozdział świetny
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Viola.
    Biedna Naty. Czemu mi to zrobiłaś Naty nie będzie chodzić jak to czytałam to...No nie nie popłakałam się ale dobra ja chcą żeby moja Natalka chodziła.Zrób coś żeby chodziła nie wiem np. Lekarze się pomylili albo stał się jakiś cud zrób coś...
    On muś chodzić tańczeń,śpiewać,komponować ona nie przeżyje bez tego a przeciesz jak wróci do studia to ją wyśmieją "Chyba" dobra kończę wypowiedz.
    A poza tym fajny rozdział czekam na następny ;*
    Nie rozpisałam się co nie?
    A zapraszam do siebie jak chcesz...
    Pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. O_o Historia z Germanem :(
    Tak samo było z najważniejszą dla mnie osobą w realu :(
    Nie no i znowu się rozkleiłam T_T
    Życzę weny i idę płakać T_T

    OdpowiedzUsuń