Rozdział
16
<Maxi>
Krew.
Dużo krwi. Na nogach lała się wręcz strumieniami. Chłopak, który
tu przed chwilą stał nie sczędził sobie cięć. Na twarzy tylko
jedno. TYLKO? Mogłoby ich nie być wcale, gdybym ja, wesoły debil,
nie stał pod drzwiami i nie słuchał ich rozmowy jak żałosnej
telenoweli! Zresztą nieważne. Nie było teraz czasu na rozmyślanie
o mojej głupocie.
-
Już wołam lekarzy kochanie, tak? Zaraz tu przyjdą.
Zero
reakcji. Odwracam się. Jest nieprzytomna. Wychodzę na korytarz.
Omijam powalone drzwi i proszę jakąś kobietę siedzącą na
korytarzu, aby zawołała lekarzy. Ja sam czekałem przy niej
dzielnie. Przyjrzałem się jej uważnie. Na nogach dużo draśnięć.
Niektóre dłuższe, inne krótsze. Jednak mam czasu na przyglądanie
się jej. Wbiegają lekarze i zabierają ją do zabiegowego. Ja
oczywiście odprawiam mój codzienny rytuał siadam i pochlipuję.
Nagle słyszę dziewczęcy głos:
-
Co się znowu stało Maxi?
<Camila>
Siedzę
z Francescą w moim pokoju. Omawiamy jej randkę z Marco.
-
Jejciu Cami! Było tak cudownie! Gdyby nie moja mała samolubna
kuzynka byśmy...- przerywa w pół słowa.
-
Wiem co chcesz powiedzieć! Byście się pocałowali!!!
Zaczynamy
piszczeć, a po chwili wybuchamy śmiechem.
-
Mam nadzięję, że się Wam uda Fran.
-
A myślisz, że ja nie mam takiej nadziei?
Nagle
ktoś puka do drzwi mojego pokoju.
-
Proszę!
Wbiega
zapłakana Violetta. Na twarzy jest cała czerwona. Łzy płyną tak,
że bluzka Violetty jest cała mokra. A sama Viola...
Ma
podkrążone oczy i naprawdę nie wygląda najlepiej. Jednak to nie
wygląd jest teraz ważny.
-Co
się stało Violu?!- krzyczymy równocześnie z Fran. Dziewczyna
dławi się łzami.
-Bo...
on...
<Maxi>
Przede
mną stoi wysoka blondynka w różowym dresie.
-Co
się stało Maxi?
-
Nieważne.
-
Naprawdę jak komuś powiesz, będzie Ci lepiej.
-
Już nigdy nie będzie lepiej.
-
Jeśli będziesz krył to w sobie, to zapewniam Cię, nie będzie
lepiej. Naprawdę powiedz mi, zrobi Ci się lżej.
Kompletnie
mnie zatkało. Nie wyobrażałem sobie, żeby ta dziewczyna miała w
sobie chodź trochę serca. Zazwyczaj była po prostu wredną żmiją
i nie potrafiła być miła dla nikogo. Co się jej stało? Kto ją
tak odmienił?
-
Ja....- chciałem zacząć, ale po prostu nie wiedziałem jak.
Jednak
nawet nie miałem okazji, bo do pokoju wbiegli rodzice Natalii.
-
Cześć Maxi, hej Ludmiło. Wiecie gdzie jest gabinet głównego
lekarza tego rozdziału?
-
Taaaak. Już państwa zaprowadzimy- powiedziała Ludmiła, bo ja nie
byłem w stanie wydusić z siebie nawet słowa.
Skierowaliśmy
się długim korytarzem do gabinetu lekarza. Rodzice Naty weszli, a
my stanęliśmy pod drzwiami i zaczęliśmy słuchać.
-
Oczekiwałem państwa. Mam informacje o państwa córce. Natalia
przeżyje. Niestety to jedyna dobra wiadomość.
-
A jakie są złe?- spytał drżącym głosem ojciec Naty.
-
Dziewczyna ma paraliż od pasa w dół. Nic nie da się zrobić.
Niestety, ona nie będzie chodzić. Będzie potrzebny wózek
inwalidzki.
-
Rozumiemy... a... a kiedy ona wyjdzie?
-
2,3 dni.
***
-
Wiesz co Ludmiła? Ja... ja chyba pójdę się przejść. Idziesz ze
mną?
-
Ok. I tak miałam już wracać.
Wyszliśmy
z budynku. Jakimś cudem przyjąłem tą wiadomość całkiem
spokojnie. Czułem jednak, że jestem cały czerwony. Moje pięści
zaciskały się same. Z nienawiści? A może ze strachu? Może po
prostu bałem się, że Natalia nie będzie ze mną szczęśliwa.
Wyobraziłem sobie:
„
Idę
z rodziną po parku. Wszyscy jesteśmy zadowoleni. W jednej ręce
prowadzę wózek z dzieckiem, a w drugiej z moją żoną i...”
Nie
mogę tak brnąć przez myśli. To zbyt trudne.
<Camila>
-Violu,
co się stało kochana?- próbowałyśmy wyciągnąć z niej
jakiekolwiek wiadomości. Gdy w końcu się uspokoiła, zaczęła
powoli mówić. Jej głos był drżący.
-
Mój tata... jest... chory... bardzo, bardzo chory. Dziewczyny... to
rak...nowotwór...
-
Jak to?
-
Tatę przez ostatnie tygodnie bardzo bolała ręka. Bolała.... i
bolała. Poszedł do lekarza i.... wyżera go... od środka.
Nagle
zbladła. Podałam jej szklankę wody stojącą na moim biurku.
Zaczęła mówić:
-
Jeśli mi go zabraknie to... to nie będę miała nikogo. NIKOGO!!!
Wyobrażacie sobie? Będę chciała go przytulić. Nie ma go! Dać
buziaka, nie ma! Co ja zrobię, no co?!
Zaczęła
płakać. My popatrzyłyśmy się na siebie bezradnie. Nie
wiedziałyśmy co zrobić.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was bardzo za to, że nie dodaję rozdziałów, ale nauczyciele chcą nas zabić pracą. Zresztą wena mi szwankuje. Jak widzicie w tym rozdziale u bohaterów nie dzieje się najlepiej. Jak myślicie, poprawi się czy nie? Akcja się rozwija... zapraszam do czytania i komentowania. Kocham Was i pozdrawiam :)
Biedna Naty :/
OdpowiedzUsuńBiedna Naty i Viola
OdpowiedzUsuńRozdział świetny
Czekam na next
Biedna Viola.
OdpowiedzUsuńBiedna Naty. Czemu mi to zrobiłaś Naty nie będzie chodzić jak to czytałam to...No nie nie popłakałam się ale dobra ja chcą żeby moja Natalka chodziła.Zrób coś żeby chodziła nie wiem np. Lekarze się pomylili albo stał się jakiś cud zrób coś...
On muś chodzić tańczeń,śpiewać,komponować ona nie przeżyje bez tego a przeciesz jak wróci do studia to ją wyśmieją "Chyba" dobra kończę wypowiedz.
A poza tym fajny rozdział czekam na następny ;*
Nie rozpisałam się co nie?
A zapraszam do siebie jak chcesz...
Pozdro ;)
O_o Historia z Germanem :(
OdpowiedzUsuńTak samo było z najważniejszą dla mnie osobą w realu :(
Nie no i znowu się rozkleiłam T_T
Życzę weny i idę płakać T_T